Ekstralipa – apogeum: errata

W tej chwili na torze Falubazu Zielona Góra trwają dość eksperymentalne i zakrojone na szeroką skalę prace nad przygotowaniem w zasadzie całkiem nowego toru do, jak wszyscy mamy nadzieje, jutrzejszych zawodów. Działacze zielonogórscy dokładają wszelkich starań, by doprowadzić do rozegrania zawodów. Chwała im za to.

Poprzednio przekładane próby rozegrania finału spadły na barki trenera Żyto i jego współpracowników. Można się spierać czy słusznie zrobił szykując przyczepny tor, czy wszystkie prognozy mówiły to samo, czy tzw. beton obroniłby się przed deszczem. Największe pretensje i to również ze strony miejscowych kibiców odnosiły się do sposobu ratowania toru na kolejne terminy – m.in. jego bronowania, bez usunięcia luźniej nawierzchni i ubicia pozostałej, w efekcie czego zrobiła się totalna breja całkowicie przemoknięta kolejnymi opadami. O wszystko to zostali obwinieni zielonogórscy działacze.

Tymczasem, dość niepostrzeżenie i na boku odbyła się audycja radiowa w Radiu Zielona Góra. W tej chwili chyba każdy kibic, zajmujący się jałowymi dyskusjami na forach internetowych i przerzucaniem się wtórnie tymi samymi argumentami, mógłby poświęcić jej odrobinę czasu. Może i długa, ale warto.

Wynika z niej m.in., że to żużlowa centrala, w osobie zapewne komisarza ligi nakazała pewne prace, które doprowadziły tor do zupełnej nieużywalności. Nie wiem czy jest to prawda, czy to były wytyczne z góry, czy tylko sugestie, ale być może faktycznie osoby funkcyjne Falubazu wykonywały polecenia komisarza ligi. Jeśli tak było, zdziwiony jestem jakimkolwiek brakiem reakcji ze strony prezesa Dowhana. Trzeba było wydać oficjalny komunikat, wyjaśnić kibicom pewne fakty i uratować wizerunek klubu. Może m.in. moje żale w poprzednim tekście zostały skierowane w złą stronę?

Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się bardzo. Każdy klub wie jaki ma tor i co z nim robić może, by nadawał się do jazdy. Domagałem się poprzednio kar dla trenera Żyto, ale nie powinien dziwić fakt, że ich nie ma, skoro wykonywał polecenia komisarza, prawda? Chociaż pewnie palenie opon sam wymyślił – wiem czepiam się, nic nie poradzę. Wychodzi też na to, że kibiców z Torunia nikt z trasy nie zawrócił, bo sędzia i komisarz w czwartek mieli taki parcie na rozegranie meczu, że nikt nie przejął się marznącymi na stadionie fanami i za nic miał tłumaczenia zawodników, że na tym torze nie da się jechać – musieli udowodnić to na koniec wyjeżdżając próbnie na tor.

Chciałbym bardzo przeczytać oficjalne oświadczenie działaczy Falubazu odnośnie przygotowań do finału. Źle się dzieje jeśli klub jest niesłusznie oskarżany, jeśli faktycznie tak jest. Proszę się nie bać działaczy z żużlowej centrali. Teraz to kluby rządzą ligą i mają prawo głosu. To nie era Marka Karwana, przy którym w dziwnych okolicznościach Apator/Adriana wygrywał z Atlasem Wrocław, bo sędzia bał się wykluczyć w ostatnim biegu toruńskiego zawodnika taranującego rywala.

Ekstralipa – apogeum

Jak z finału CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi, imprezy, obok Grand Prix, najlepiej w TV promującej żużel zrobić cyrk i zniechęcić kibiców pokazano w tym sezonie w Zielonej Górze. Miało być wielkie święto, wyszła wielka kupa. Trener Falubazu, Piotr Żyto, zakpił sobie z kibiców w całej Polsce, sponsorów i telewizji. Zaczęło się od przygotowania przyczepnego toru mimo zapowiedzi niepewnej, deszczowej pogody. Zrozumiałym jest, że klub próbuje przygotowaniem toru pomóc swoim zawodnikom, jednak wszystko ma swoje granice, a dla każdego zdrowo myślącego prezesa klubu sportowego priorytetem powinno być rozegranie zawodów. To jest zawodowa liga, to są zobowiązania wobec sponsorów, telewizji, dziesiątek tysięcy kibiców w całej Polsce. Zielonogórzanie przeliczyli się szykując swój tor, spadł deszcz i było po zawodach. Niestety prawdziwy pokaz indolencji trener Żyto i jego współpracownicy pokazali po odwołanym pierwszym spotkaniu. Kompletny brak wiedzy o przygotowaniu nawierzchni, brak planu jej ratowania skutkowały choćby tak idiotycznymi pomysłami, jak palenie kilkunastu opon na torze w celu jego osuszenia.

Dziś po raz czwarty nie udało się rozegrać zawodów. Pomagał w przygotowaniu już nawet trener toruńskich żużlowców, Jan Ząbik. Mimo, że od czterech dni w Zielonej Górze nie padało, zawodnicy na próbnych przejazdach nie potrafili złamać motorów w łuku. Wygląda na to, że toru Falubazu zwyczajnie nie da się uratować w najbliższym czasie. Wszystko to przy biernej postawie sędziego i komisarza ligi, którzy w żadnym momencie nie zaznaczyli, że działacze z Zielonej Góry popełnili błędy, w skutek których do dziś nie można rozegrać spotkań finałowych. Tu panowie trzeba szybkich i twardych decyzji. Winnych musi spotkać kara, by kolejny raz nikt nie wystawiał na pośmiewisko żużla jako produktu, który podobno chce się sprzedać szerszej grupie odbiorców w Polsce, bo jeszcze kilka takich spotkań i żadna telewizja czy sponsor nie zechcą inwestować w nasze polskie żużlowe piekiełko.

Chodzą słuchy teraz o zmianie gospodarza pierwszego meczu. Chociaż Unibax Toruń w sportowej walce zapewnił sobie pierwsze miejsce rundzie zasadniczej i miał być gospodarzem finału, prawdopodobnie jako pierwszy ugości żużlowców w najbliższą niedzielę. Zadziwia mnie ten pomysł i jestem mu całkowicie przeciwny. Zielonogórzanie mieli czas przygotować tor, nie wykorzystali go – przez ich brak umiejętności nie można w nieskończoność ciągnąć finałów ligi. Trudno, w najgorszym razie trzeba zadecydować walkowera. W przeciwnym razie ciekawi mnie ile jeszcze raz toruńscy kibice będą przemierzać pół Polski na kolejny odwołany mecz, telewizja będzie zapraszać coraz pewnie mniejszą rzeszę kibiców przed telewizory. Promocja żużla?

Telekomunikacji Polskiej walka o klienta

„Rozumiem, dziękuję, do usłyszenia” – usłyszałem dziś po raz piąty w ciągu ostatnich mniej więcej trzech tygodni. Wszystko przez to, że pod koniec grudnia wygasa mi umowa o świadczenie usługi neostrada tp. Pracownicy TP dzwonią więc do mnie co i raz pytając, czy będę chciał przedłużyć umowę.

Zadziwia mnie podejście Telekomunikacji Polskiej do klientów. Pięciu różnych konsultantów dzwoni do mnie z tym samym pytaniem. O ile pierwszemu odpowiedziałem, że prawdopodobnie dalej będę korzystać z ich internetu (nie sprawdziłem wtedy jeszcze innych ofert), o tyle każdy kolejny konsultant usłyszał ode mnie, że jestem rozczarowany ich ofertą. Jako stały klient nie dostanę żadnej dodatkowej zniżki (a Internet w TP mam od początków SDI), do tego ceny nie są konkurencyjne w stosunku do np. mojej telewizji kablowej. Żaden z tych konsultantów nie zaproponował mi w takiej sytuacji niczego nowego, przyjął zwyczajnie do wiadomości, że TP straci klienta.

Razi mnie strasznie niekompetencja pracowników Telekomunikacji Polskiej. Żaden nie próbował mnie przekonać do pozostania z nimi, żaden nawet nie zaznaczył, że kolejny raz dzwonić do mnie z tą samą ofertą nie warto. Tak więc do grudnia spodziewam się jeszcze kilku telefonów od ludzi których stać jedynie na „Rozumiem, dziękuję, do usłyszenia”. Przestaje mnie jednak dziwić tak drogi Internet w TP – jakoś tę bandę darmozjadów trzeba utrzymać.