Nie jesteśmy Yeti!

Od paru dni w Toruniu śnieg nie pada. Od czasu do czasu momentami trochę prószy i to tyle. Tymczasem w mieście trudno znaleźć chodnik, po którym dałoby się iść. Czy to Bydgoskie Przedmieście, czy Rubinkowo, wszędzie śnieg, śnieg, śnieg. Czy my, mieszkańcy Torunia, jesteśmy Yeti? Zadziwia mnie brak jakichkolwiek prac porządkowych na chodnikach. Na co płacimy miastu, czym zajmuje się w tej chwili MZD, na co płacimy spółdzielniom mieszkaniowym, od czego są gospodarze domów? Gospodarza mojego bloku widziałem raz, parę dni temu – rozsypywał piasek z taczki, ciekawe jakież to pilne zajęcie odciąga go od odśnieżania chodników. Pamiętam z młodości traktory z zamocowanym pługiem przemierzające chodniki, taki obrazek pozostał tylko w moich wspomnieniach, bo jakoś nikt nie spróbował odświeżyć dla mnie tego widoku. Podobno mamy bezrobocie. Pora zatrudnić na okresową pracę trochę osób za ciepły posiłek (flaszkę, jeśli tak bardzo chcą) i małe wsparcie finansowe. Ale pewnie to się nie opłaca?

Współczuję osobom niepełnosprawnym, które muszą przemieszczać się w tej chwili po Toruniu. Współczuję potrzebującym natychmiastowej interwencji pogotowia czy straży pożarnej. Wczoraj po moją Mamę przyjechała karetka, na szczęście tylko przewieźć ją na badania, nie był to nagły wypadek. Gdyby był… zakopany w śniegu na chodniku przed moim domem samochód mógłby jej nie zdążyć dowieźć na czas. Kto by za to wtedy odpowiadał, pytam się?